Temat nie jest nowy. Pisaliśmy już o nim jakiś czas temu, jednak sprawa ponownie wróciła „na wokandę”. A zatem:
Wyobraźmy sobie obywatela/obywatelkę X. X jest typowym użytkownikiem komputera – tworzy dokumenty, czasami coś przelicza w Excelu, koresponduje ze znajomymi, ma konto na “Fejsie”, od czasu do czasu obejrzy jakiś film na jednym z mniej lub bardziej legalnych (lub… moralnych 🙂 ) portali, rodzina, praca, dni wolne, śniadanie, obiad, kolacja – typowa, spokojna, codzienna, harmonijna rutyna. Nic się nie dzieje. Jak w polskim filmie 🙂
I pewnego dnia dochodzi do niespodziewanego zaburzenia cyberczasoprzestrzeni i X dostaje takiego oto maila:
Początkowo nic się nie dzieje, X czyta maila pobieżnie, jak większość wiadomości, które wyglądają na spam. Jednak po chwili X dostrzega, że treść tak jakby dotyczy jego, dokładnie, personalnie jego osoby. Tajemniczy nadawca wyraźnie stwierdza, że widział, co X robił przed komputerem, a X, po krótkim rachunku sumienia przypomina sobie, że faktycznie, kilka razy, delikatnie rzecz ujmując, jego poczynania odbiegały od normy…
Skok adrenaliny!
W pierwszym odruchu X ma ochotę natychmiast odłączyć komputer od Internetu, od prądu i najlepiej w ogóle go wyrzucić. Aby tylko znajomi się nie dowiedzieli, bo będzie wstyd i hańba. X (już solidnie spanikowany) analizuje żądania swojego anonimowego oprawcy – podglądacza. 350 euro w Bitcoinach? To jakaś magia… Ale może warto to jakoś jednak ogarnąć, żeby ratować swój honor?
I właśnie często na tym etapie X trafia do naszego wsparcia technicznego.
I kategorycznie, z pełną odpowiedzialnością stwierdzamy:
Jednak oszustwo bardzo skuteczne, bo przecież “kto z Was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień!“. Tego typu ataków będzie coraz więcej. Łatwo “przemykają” one przez większość skanerów poczty, ponieważ nie zawierają żadnego szkodliwego kodu, a poprawnie sformułowany tekst potrafi zmylić filtry antyspamowe.
Mamy kilka wskazówek, które pozwolą zachować trzeźwość umysłu w obliczu tego typu wiadomości: